Last Saturday I had my prom ball - called 'studniówka' in Poland, because it's 100 days before our the most important exam - matura, which ends our education in high school. The studniówka was in my school, because the building is very big and there is a lot of place to dancing. The gym in the school was decorated with white and green ballons and looked beautiful^^.
My partner was my classmate, Andrzej. He's very shy, but I thought I'll have a great fun with him. I was wrong, 'coz Andrzej really couldn't dance!... My legs really hurted, believe me!... However, I felt pretty fine and enjoyed the party. About my dress, yes, I had a dress and I felt like a lady! It was black and shiny. My blouse was black with gold and red material under my neck. I looked very pretty. My hair looked like the haircut of Scarlett Johannson in 'The Prestige'. All my friends and classmates looked beautiful, especially girls.
At the beginning of the studniówka every class of the last school year have to dance a polish national dance called 'polonez'. Our dance instructor was a famous polish dancer, young Piotrek Kiszka. He was great and I liked him very much. He thought us dancing very well. We danced polonez and then english waltz. People were impressed and they apploud fifth times!... I was very happy.
The party was great. I had a good fun.
Ok, some photos: In dresses (from left: me, Osuch, Rossi and Iva), Smile (Rossi and me), Pair (Andrzej and me), Sexy garters (from left: Osuch, Rossi, me and Iva), Girlz (from left: Osuch, Bielinek, me and Iva), Ladies (Osuch and me). Kiedy byłam w podstawówce, o liceum, a przede wszystkim o studniówce, chodziły legendy. Pamiętam, że wszyscy marzyliśmy, żeby jak najszybciej znaleźć się w ogólniaku i zaliczyć zabawę studniówkową (nikt nawet nie kojarzył tych dwóch rzeczy z maturąXP). To były czasy; aż się łezka w oku kręci... Teraz kończę liceum i – co najważniejsze – studniówkę mam już za sobą. Teraz wiem jedno: inaczej to sobie wyobrażałam…
Tegoroczna studniówka w mojej szkole miała miejsce 20 stycznia. Same próby poloneza zaczęły się w połowie grudnia, a nauczycielem mojej klasy został znany z „Tańca z gwiazdami", Piotrek Kiszka, pochodzący z miasta niedaleko mojego Sandomierza. Szczerze mówiąc, cały kiczowaty TVN-owski program i jego nie mniej kiczowata oprawa wkurzała mnie. Najgorsze były wszystkie te „gwiazdeczki", heh. Kiedy jednak poznałam Piotrka osobiście, okazał się naprawdę sympatyczną osobą. Sława nie uderzyła mu w ogóle do głowy. Lekcje z nim były czystą przyjemnością. No i, jak on się ruszał, czysta poezja! Dziewczyny śliniły się równoXD. Nasz polonez był jego robotą. Był jedyny w swoim rodzaju, bo łączył tradycyjny taniec z walcem angielskim. Moim partnerem do poloneza został kolega z klasy, Andrzej, który niestety kompletnie nie umiał się ruszać... Jakoś jednak poradziłam sobie z tym, prowadząc w tańcu. Po kilku próbach szło nam naprawdę nieźle. W końcu zdecydowałam się nawet zaprosić mojego partnera na nasz bal. Cóż, chłopcy z mojego najbliższego otoczenia naprawdę nie nadawali się na osoby towarzyszące, wierzcie mi. Andrzej się zgodził, więc nawet się ucieszyłam, chociaż wiedziałam, że należy do tych nieśmiałych i cichych (moje przeciwieństwo).
Za sukienką chodziłam dosyć długo. W końcu znalazłam śliczną czarną spódnicę i nie mniej urodziwą bluzkę w kolorze czerni z bordowo-złotym przezroczystych dodatkiem. Potem wynikł problem z butami (proponuję, aby w „Pile IV" nastepca Jigsawa założył jakiejś kobiecie szpilki, których nie można zdjąć i kazał biegać po polu, to byłby horror), ale w końcu został on rozwiązany. Jeśli chodzi o fryzurę, chciałam mieć na głowie coś w stylu Scarlett Johannson w „Prestiżu" i końcowy efekt mnie zadowolił. Polecam: zdjęcia pod notką.
Na imprezę pojechałam z moim partnerem (zawiózł nas jego tato). Padało, a Andrzej nie za bardzo potrafił poradzić sobie z parasolką… Nim dopadłam drzwi szkoły, fryzura prawie całkowicie mi zamokła, ale na szczęście jakoś się utrzymała. Na miejscu czekały już moje koleżanki, wszystkie w pięknych sukniach, wymalowane, cudne! Niektórych nie mogłam wręcz poznać, tak wypiękniały na tą niezwykłą imprezę. Każda z nas musiała wpiąć sobie we włosy białą różę, co jeszcze dodało nam uroku. Szybo zajęliśmy miejsca na sali (studniówka odbywała się w mojej szkole; tańczyliśmy na dużej sali gimnastycznej przybranej na tę specjalną okazję w biel i zielen) i zaczęliśmy czekać na naszą kolej do tańca (jako czwarta klasa). Polonezy innych klas były długie (najdłuższy trwał 14 minut) i wszystkie prawie takie same. Widzami byli rodzice i ludzie zgromadzeni na galerii nad salą. W końcu przyszła nasza kolej… Denerwowałam się troszkę. Wszystko poszło jednak idealnie, ani jednej, najmniejszej pomyłki! Pięć razy dostaliśmy brawa (w tym trzy razy w trakcie tańca: po zmianie muzyki z poloneza na walca, przy figurze z piruetami i przy końcówce, kiedy partnerka siadała na kolanie partnera). Czułam się wspaniale! Sam taniec nagrodzony gromkimi brawami po godzinach żmudnym ćwiczeń będzie dla mnie zawsze miłym wspomnieniem.
Potem rozpoczęła się zabawa. Orkiestra grała muzykę w stylu „Miała czarne oczy", „Mydełko Fa", tragicznie... Poza tym, co dziesięć minut robiła przerwy, a nas wyganiano do klas na „ciepły posiłek". Mój partner kompletnie nie umiał tańczyć, kopał mnie, stawał na moich palcach… To było straszne! Dodatkowo pilnował mnie tak, jakbym co najmniej była jego dziewczyną. Nie pozwalał mi się samej bawić. Doszło w końcu do tego, że mówiłam mu, że muszę iść „przypudrować nosek", a leciałam na salę i tańczyłam. Nie myślcie jednak, że byłam aż takim potworem. Tańczyłam z nim, ba, przez całą noc. Zaciskałam zęby i udawałam, że się świetnie bawię. Nie było jednak aż tak źle.
Z godziny na godzinę coraz więcej osób zostawało w klasach nad „ciepłym posiłkiem". Alkohol lał się strumieniami. Większość chłopców z mojej klasy spiło się jeszcze przed 23:00. Żałosne. Sama nie piłam nic. Chciałam coś pamiętać z pierwszej takiej imprezy w życiu! A poza tym, nie boję się do tego przyznać: nie lubię alkoholu.
Zostałam z moją paczką do końca imprezy, a więc do szóstej rano. Studniówka przebiegła raczej spokojnie, ale nie obyło się bez kilku ekscesów, o których niestety tutaj nie napiszę dla mojego i Waszego dobraXD. Zresztą, to nic ciekawego.
Impreza była niezła, nawet udana, ale wyobrażałam ją sobie inaczej. No wiecie, że się idzie z chłopakiem lub odpowiednio z dziewczyną albo z sympatią, tańczy się, szaleje, robi się fotki, wygłupia się. No wiecie. W każdym bądź razie, ci z Was, którzy mieli już swoje studniówki, mają własne, niesamowite wspomnienia, a ci, których ta zabawa dopiero czeka… Cóż, bawcie się dobrze. Nie wierzcie w legendy o słynnym balu sto dni przed maturą. Musicie sami przekonać się o wszystkim na własnej skórze.
…a jeśli chodzi o wspomnianą maturę. Najwyższy czas, żebym zaczęła się uczyć. Trzymajcie więc kciuki.
Ok, garść fotek:
W sukniach (od lewej: ja, Osuch, Rossi i Iva),
Uśmiech (Rossi i ja),
Parka (Andrzej i ja),
Sexy podwiązki (od lewej: Osuch, Rossi, ja i Iva),
Girlz (od lewej: Osuch, Bielinek, ja i Iva),
Ladies (Osuch i ja).